W coraz większej liczbie umów zawieranych z twórcami internetowymi, agencjami kreatywnymi i osobami świadczącymi usługi contentowe pojawia się klauzula o zgodzie na przetwarzanie materiałów z wykorzystaniem narzędzi opartych na AI. Brzmi technicznie i nowocześnie, czasem wręcz jak coś, co po prostu wypada mieć. Problem pojawia się wtedy, gdy taki zapis funkcjonuje wyłącznie jako formalny wtręt, bez konkretnego znaczenia.
AI nie jest modnym dodatkiem do umowy, tylko narzędziem, które wpływa na sposób przetwarzania treści, wizerunku i głosu. Jeśli rzeczywiście jest wykorzystywane w danym procesie produkcyjnym, to warto, by pojawiło się w kontrakcie. I równie ważne jest to, by ten zapis był zrozumiały i spójny z rzeczywistością współpracy.
Taki zapis może dotyczyć prostych zabiegów technicznych, jak poprawa kontrastu, skrócenie materiału czy automatyczne wygładzenie dźwięku. Ale może też oznaczać bardziej zaawansowane działania, jak generowanie nowych wersji wypowiedzi, przekształcanie mimiki twarzy, zmiana tonu głosu albo tworzenie całkowicie nowych treści na podstawie wcześniejszego materiału.
Zgoda sformułowana w sposób ogólny i bez ograniczeń może otwierać szerokie możliwości, ale też pozostawiać twórcę bez kontroli nad efektem końcowym. Współpraca, która w założeniu miała być jednorazowa, może skutkować wielokrotnym wykorzystaniem jego wizerunku lub głosu w kontekstach, które nie zostały wcześniej uzgodnione.
Z mojego doświadczenia wynika, że strony z reguły nie mają problemu z wykorzystaniem AI w ramach współpracy. Twórcy są otwarci na nowoczesne rozwiązania, a agencje chcą działać efektywnie. Problemy pojawiają się dopiero wtedy, gdy nie wiadomo, czego dokładnie dotyczy zgoda i jakie są jej granice.
Brak doprecyzowania może prowadzić do sytuacji, w której materiał zostaje wygenerowany w sposób zgodny z literalnym brzmieniem umowy, ale zupełnie niezgodny z oczekiwaniami jednej ze stron. I nie chodzi tu o złą wolę, tylko o brak komunikacji na etapie ustalania warunków współpracy.
Dobrze napisana klauzula o AI nie musi być długa ani skomplikowana. Wystarczy, że odpowiada na kilka kluczowych pytań.
Jeśli mówimy wyłącznie o korekcie jakości nagrania, wystarczy to wskazać. Jeśli dopuszczalne jest tworzenie nowych wersji lub adaptacji, warto określić, kto decyduje o ich treści i czy wymagają zatwierdzenia przez twórcę.
Dobrze, jeśli umowa wskazuje konkretne treści lub obszary współpracy. Zbyt ogólny zakres może prowadzić do wykorzystania materiałów w zupełnie innym kontekście niż ten, który był omawiany przy podpisywaniu umowy.
W niektórych przypadkach strony ustalają obowiązek akceptacji finalnej wersji. W innych – rezygnują z autoryzacji. Oba rozwiązania są możliwe, ale powinny wynikać z decyzji, a nie z niejednoznacznych sformułowań.
Zazwyczaj strony ograniczają zgodę do okresu trwania kampanii. Jeśli umowa przewiduje możliwość dalszego wykorzystania materiałów, warto wskazać maksymalny czas lub warunki cofnięcia zgody.
Umowa nie musi przewidywać wszystkich scenariuszy wykorzystania AI. Wystarczy, że odpowiada na realne potrzeby stron i daje przestrzeń na pracę z technologią w sposób, który nie budzi wątpliwości ani nie prowadzi do konfliktów. Zgoda może być szeroka albo wąska, może zakładać pełną dowolność albo wymagać autoryzacji – ważne, żeby było to zapisane i świadome.
AI w umowie to nie technologia. To po prostu kolejna kwestia, którą trzeba uregulować, tak jak pola eksploatacji, formaty dostarczania treści czy prawa do archiwizacji. Jeśli faktycznie korzystasz z AI w pracy twórczej – zapisz to. Jeśli nie – nie kopiuj klauzuli na wszelki wypadek.